Alistair MacLean "SAN ANDREAS"

Wydawnictwo BELLONA Warszawa 1991, oprawa miękka, s. 264, stan książki dobry.

McKinnon wepchnął Simonsa do pustej kabiny, zamknął drzwi na klucz, klucz włożył do kieszeni, odwrócił się i uderzył podejrzanego dokładnie w to samo miejsce co przedtem, tyle że znacznie mocniej. Rudzielec zatoczył się do tyłu, walnął plecami o ścianę i osunął się na podłogę. McKinnon podciągnął go w górę, przytrzymał jego prawe ramię na ścianie i z całej siły uderzył w biceps. Simons wrzasnął, usiłował ruszyć ręką, co okazało się niewykonalne, bo ramię ogarnął paraliż. Bosman powtórzył tę samą operację na lewym ramieniu i pozwolił Simonsowi zejść do parteru.
- Gotów jestem ciągnąć to w nieskończoność - przemówił McKinnon tonem konwersacyjnym, niemal przyjaznym. - Będę cię tak tłukł, jeśli trzeba, przyłożę i butem, wszędzie, od ramion aż do stóp. Na twarzy nie będzie żadnych śladów. Nie lubię szpiegów, nie lubię zdrajców, i nie zależy mi zanadto na ludziach z rękami splamionymi niewinną krwią.